To już Maj! Sezon startowy pełną parą już się rozpoczął dla większości z Nas. Dla mnie również. Jednakże najważniejsze starty przed mną. Nie tylko najważniejsze, ale też te, które mnie osobiście ciekawią i stresują. Co za tym też idzie pochłoną najwięcej stresu i budżetu. Krótko jednak opiszę jak było na początku roku 2017r, a potem przejdę do przyszłości.
Columbus Trail – Azory
W lutym wystartowałem na Azorach, a dokładnie na wyspie Santa Maria. Nie planowany start to był – potwierdzam. Bardzo dobre układy miałem z Mario, organizatorem biegu. Nie wypadało odmówić. Tym bardziej, że to dobra wycieczka, a tego nie odmawiam. Nie wiadomo jakim był bym zawodnikiem – kocham podróżować. Jest to dla mnie cenniejsze, niż ciut gorsza forma. W tym wypadku chodziło o naprawdę trudno dostępne miejsce na ziemi.
Bieg sam w sobie nie należy do łatwych. Mimo, że po pierwszym dniu na wyspie zastanawiałem się, gdzie będę te górki na których zrobimy ponad 2100m do góry. Nie spodziewałem się, że wyspa ukrywa tak piękne klify. Polecam cholernie!
Bieg traktowałem jako mocny trening, ale z zadaniem wygrać. Chodziło mi o jak najłatwiejsze wygranie tego biegu. Też nie czułem się pewny w górach – brakowało mi obycia na podbiegach, jak i zbiegach.
Pierwsze kilometry z tego co pamiętam chciałem sprawdzić swoich rywali. Myślałem, że mi się udało urwać grupę. Niestety dogonił mnie kilka po 2/3 dystansu zawodnik sponsorowany przez Salomona. Na tym etapie już byłem zmęczony i myślałem, że ten młody biegacz, śmignie obok mnie. Został razem ze mną i to był jego błąd. Ja oczywiście jako cwany lis specjalnie coraz wolniej biegłem, aby zebrać siły. Udała mi się ta sztuka i w momencie ostatniego podbiegu oderwałem się. Wiedziałem, że młody zawodnik z Salomona ma zbyt mało startów na długich dystansach co było normalne do tego, aby opaść z sił. Udało się wygrać! Samopoczucie super. Jak widać mało punktów ITRA, ale wiedziałem, że zbyt dużo nie otrzymam przez trudne warunki – sporo błota. Sam fakt, że biegłem z hamulcem.
http://www.movescount.com/pl/moves/move144265760
Czas: 3:49:17, punktów ITRA: 755, Dystans: 41km
Półmaraton Poznański
Wiosna miała być biegowa na ulicy. Niestety moje starty na dystansie 10km nie udały się. Trudno! Za to wystartowałem w tym docelowym – półmaratonie. Planowo miało być: 1h 12min i ??s. Wiedziałem jednak, że będę mógł pomarzyć o to, gdyż ostatnie 3 tygodnie przed startem się opieprzałem. Było 1h 13min 56s. Mimo, że mocno ruszyłem i do połowy w tempie 3:27min/km dawało to nadzieje na bardzo dobry wynik. Dawno jednak mnie nie zamurowało. Dosłownie nogi zrobiły się betonowe. Jeszcze ostatni błysk szybkości na finiszu. Jestem zadowolony!
http://www.movescount.com/pl/moves/move148590805
Maraton Leśnik
Też nie planowany start, ale bardzo chciałem się rozbiegać w górach. Robiłem to – byłem wtedy w Bielsku u Państwa Dołęgowskich. Docelowo miałem jechać na MP w biegu anglosaskim do Ustrzyk Dolnych. Dzień przed wyjazdem stwierdziłem, że to cholerna męczarnia będzie w podróży. Zrobiłem trening tego dnia, poszedłem także na basen. W weekend wystartowałem w Maratonie Leśnik. Pasowało mi to, trenerowi też. Były też punkty ITRA, więc rewelacja! Ruszyłem spokojnie bez spiny. Po 1km na płaskim odcinku zaliczyłem glebę. Trudno! Dołączyłem do Krzyśka, który biegł dystans o prawie połowę krótszy. Trzymałem się z nim, tak żeby nie przesadzić. Bardzo dobrze się biegło. Po rozwidleniu już tylko sam biegłem. Czułem, że mogę mieć dużą przewagę. Na mecie okazało się, że to ponad 22minut. Zwolniłem po 17km. Tętno balansowało poniżej 160! Super. Policzyłem, że jak ciut przyśpieszę na końcu, t złamię 4h! Tak też zrobiłem. Udało się wygrać! Bieg według ITRA podobny jak na Azorach. Tutaj super się czułem, coraz lepiej się biegało w górach. Podbiegów w sumie też ok. 2100!
Czas: 3h 59min 57s, Dystans: 44.7km, ITRA: 752
http://www.movescount.com/pl/moves/move150675204
Jested SkyRace
Wypad w góry potrenować zakończył się startem w mistrzostwach Czech w Sky Race. Mega impreza. Szybkie bieganie, duża rywalizacja i wysokie miejsce. Już w nogach miałem kilka mocny biegów. Tutaj wyjazd miał być do szklarskiej, aby potrenować. Wyszło jak wyszło, ale jestem zadowolony. Nogi i płuca przepalone. Od początku mocne bieganie. Starałem się trzymać w Top10 i cały czas biegłem jako ten 10. Pierwszy podbieg i zbieg to jakieś szaleństwo. Nie czułem się szybki na płaskich odcinkach, rywale uciekali. Na podejściach to samo. Za to na zbiegach bardzo dużo odrabiałem – czułem się tutaj mocny. Systematycznie ktoś odpadał, ale też ktoś nowy Nas doganiał. Tak naprawdę ostatnie 2 podbiegi zweryfikowały wszystko. Pod koniec przedostatniego podbiegu, czyli 16km dogonił mnie Pigmej. Strasznie słabo się czułem na podbiegu. Natomiast super wychodziły mi zbiegi. Na 19km dogoniłem grupę zawodników na krótkim odcinku mimo, iż miałem straty ok.200m. Ostatni podbieg próbowałem dotrzymać kroku Pigmejowi. Udało się do połowy. Uciekliśmy grupie. On jednak też uciekł mi, do tego stopnia, że nie widziałem go przez dłuższy czas. Wiedziałem jednak, że zdecydowanie wolniej zbiega. Ostatni kilometr do mety, był naprawdę trudny. Bardzo szybko zbliżałem się do Pawła. Niestety się nie udało go złapać. Natomiast bardzo fajny zbieg wyszedl i w ogóle bieg!
http://www.movescount.com/pl/moves/move151823884
Czas: 2h 06min 49s, dystans 24km, miejsce: 5
Wielka Prehyba
Nie taka wielka, bo już bez MP w długodystansowym biegu górskim. Wystartowałem, bo Suchy stwierdził, że to dobry pomysł na obieganie się. Też tak sądzę, chciałem trochę zrobić kilometrów przed ultra. Byłem jako faworyt mimo, iż startował Robert Faron, Piotr Biernawski, Łukasz Szumiec i jak się potem okazało na starcie Rafał Klecha. Miałem plan, ale prysł na miejscu. Słabe warunki co skutkowało na to, że trasa była wolna i trudna. Biegłem tylko na miejsce. Od początku po mojej myśli, bo mogłem prowadzić ten bieg i nadawać tempo. Spokojnie od 7km oddalałem się i już nie widziałem nikogo za sobą. Super! Na agrafce widziałem Rafała i Piotra. Wiedziałem, że to już tak duża przewaga, że nie mogę tego stracić. Złapał mnie kryzys energetyczny – za mało jadłem na trasie, oj za mało. Udało się wygrać! Mimo, iż bieg na półgwizdka to bardzo dużo punktów dostałem ITRA. Jestem mega zadowolony.
http://www.movescount.com/pl/moves/move153252262
Czas: 3h 50min 27s, Dystans: 44km, ITRA: 789
Wings For Life
Zmęczony byłem już wyjazdami. To Toruń, to mazury, już drugi raz do Krakowa. Wszystko fajnie, ale cierpiały na tym moje obowiązki. Miałem jechać do Zakopanego – nawalać mocne kilometry. Wróciłem do Poznania. Szukałem alternatywy. Zażartowałem patrząc przy tym jaka będzie reakcja Suchego: ”Może Wings?”. Wyszło na tym, że mogę biec i zrobić sobie wybieganie bardzo długie. Żeby tak było, to mocno trzeba biec. Więc wyszedł bardzo długi II zakres. Szkoda tylko, że skręciłem kostkę w środę w tym tygodniu startowym. Zrobiłem 90km przed Wingsem i to sporo po górach. Dodam, że te kilometry to było sporo mocnego biegania. Skrzyczne podbieg mocny! Magurka podbieg mocny! Na deser z Magurki mocno zbiegłem…zbyt mocno. Skręciłem pierwszy raz w życiu kostkę! Ale bulwa się zrobiła. Tempo na zbiegu średnie 2:51min/km a już kilometr drugi złapałem 2:38min/km. Pięknie się zapowiadało. Bardziej się jaram tym niż samym Wingsem. Uwielbiam zbiegać szybko! Jest mega zabawa z tego! Pełna koncentracja! Dobrze,że był z Nami Szymon, który jest właśnie fizjoterapeutą. Dzięki :)
Wings for life pod znakiem zapytania był. Biec czy nie biec. Przecież nie zabiorę sobie takiej przyjemności. Już się napaliłem jak na parkiecie w klubie. Dwa dni przed startem odwiedzałem Bartosza Kiedrowskiego z Rehasport Clinic! Pomęczył mi kostkę i okleił tejpami. Dzień przed startem było rewelacyjnie. Fakt, że czułem kostkę, ale nie przeszkadzało mi to w bieganiu. W dniu startu przeszkadzały mi wszystkie partie mięśniowe, które pracowały na mocnym zbieganiu. Nie dziwię się, kostka przestała boleć, to odezwały się ukryte wady.
I tak biegłem sobie z bolesnymi pośladkami. Tempo komfortowe w granicach 4:02min/km. Plan był min. 50km! Natomiast od początku miałem biec po 4:00min/km co daje 66km. Chciałem tylko 60km po cichutku. W trakcie biegu złączyła się przyzwoita grupa. Równa, wesoła i nastawiona na dobre bieganie. Gdzieś na 20km wyszło Nam, że biegniemy na 70km. Stwierdziłem, że było by super, ale sam gdzieś w to wątpiłem. Gdzieś w połowie mojej walki z dystansem rozerwaliśmy się. Ruszył Andrzej Witek i potem wyszło, że ja pobiegłem za nim. Tempo fajne, komfortowe. Starałem się jeść i pić regularnie. Miałem na szczęście swój prowiant. Śmiesznie wyglądałem biegnąć z plecakiem, ale to była dobra decyzja! Andrzej Olszanowski rozpisał mi jedzenie i picie. Zrobił to perfekcyjnie. Hammer Nutrition produkty rewelacja. Wiedziałem, że na bardzo długie dystanse tylko to mogę wciągnąć. Przy krótkich dystansach fajnie wchodzą płynne żele, ale tego się potem nie da jeść – za dużo chemii i po 4-5h w ultra żołądek odmawia. Aby uniknąć zbyt mocnego popijania, dolałem wody do żeli. Dostałem takie butelki małe, gdzie można zmieścić 5 porcji żeli, ja potrzebowałem tylko 3 żele, więc reszte zalałem wodą. Bomba. Szkoda, że za szybko piłem. Dobrze, że miałem w zapasie drugą buteleczkę z gęstym izotonikiem Perpetuem!
Po 50km zrobiło mi się niewygodnie. Bolały mnie już nogi. Zwolniłem. Dałem się wyprzedzić bez walki. Nie chciałem dociskać śrubek, bo wiedziałem, że musiałbym to robić przez kolejne 15km! Nie wchodziło to w grę. Miał być mocne długie wybieganie, a nie katowanie. Dobiegłem do 63km i styka. Zmęczony, nogi nabite, ale zadowolony. Mam ochotę zrobić to jeszcze raz, ale w pełni gotowy :) Atak na 70km w przyszłym roku robię. Teraz przygotowania do Mistrzostw Świata!
Czas: 4h 15min 05s, miejsce 5/6, dystans: 63km
https://connect.garmin.com/modern/activity/1720721384
Podsumowanie
Jest git. Obecnie troszkę zmęczony jestem dużymi kilometrażami, ale liczę, że organizm się zaadaptuje i w momencie wyluzowania przyjdzie forma. Po Wingsie nie miałem zbyt długiego odpoczynku. Był już BNP, śr. 3:55min/km. Były też odcinki 2 kilometrowe ( nie udane), ale część zrobiłem. I teraz czeka mnie długie wybieganie. Oby się udało!
Jestem pod wrażeniem. Młodzieńcza fantazja pomieszana z chłodnym wyrachowaniem. Trzymam kciuki za Twój rozwój! Imię zobowiązuje!